pan kowalski chciał ubezpieczyć mieszkanie

Pan KOwalski wpłacił do banku 2000zł na konto, którego oprocentowanie wynosi 4% w stosunku rocznym. Jaką kwotę będzie miał pan Kowalski po roku, a jaką po dwóch latach, jeżeli w tym czasie nie będzie wpłacał ani wypłacał żadnych pieniędzy i oprocentowanie się nie zmieni? Możemy ubezpieczyć mieszkanie w ramach podstawy, czyli podstawowego zakresu ochrony. Tak polisa mieszkaniowa chroni mury i stałe elementy nieruchomości (sufit, ściany, podłogi, okna, drzwi, glazurę, armaturę sanitarną i sprzęt w zabudowie). Podstawowa polisa mieszkaniowa obejmuje zwykle kilka zdarzeń losowych, tj: pożar, dym i sadza To od ubezpieczającego zależy, czy chce ubezpieczyć mieszkanie tylko od zdarzeń losowych, czy poszerzyć ochronę o odszkodowanie w wyniku ewentualnej kradzieży z włamaniem, bądź rabunku. Zakres ubezpieczenia mieszkania online może dotyczyć tylko sytuacji określanych mianem „ryzyka podstawowego”. Pan Kowalski zarabia 1900 zł na miesiąc. A Pani Kowalska o 200 zł więcej czyli 1900 + 200 = 2100 zł miesięcznie ! Yes, kobiety górą ;) Krzyś Malinowski, klasowy prymus, zwany przez nieżyczliwych Ulęgałką, dowiedział się kiedyś przypadkiem o tym. Najpierw sprawę przemyślał, potem zbladł z zazdrości. Lekko drżącym, ale dumnym głosem powiedział: - Powinieneś to, Kowalski, opatentować. - Co? Gdzie? Jak? - Jaś zamrugał ze zdumienia. Site De Rencontre Pour Fan De Manga. Witam, mam 2 pytania: czy komornik może przyjść bez zapowiedzi i uprzedzenia do mieszkania dłużnika? i czy komornik może wejść do mieszkania pod nieobecność dłużnika? dostałam dziś pismo od komornika, że wierzyciel wytoczył przeciwko mnie wniosek o egzekucję komorniczą. Od wielu lat mieszkam u przyjaciela, wszędzie podaję ten adres, pod którym obecnie przebywam, jednak nieruchomość (mieszkanie) nie jest moją własnością, jak zareaguje na to komornik? czego mogę się spodziewać i jak postępować, kiedy komornik będzie chciał wejść nie do mojego mieszkania? Czy i kiedy komornik przychodzi do domu?Egzekucja z ruchomości krok po krokuKiedy komornik przyjdzie do domu/mieszkania?W jakich godzinach komornik ma prawo wykonywać czynności urzędowe?Skarga na czynności komornika – wzór Czy i kiedy komornik przychodzi do domu? Jest to jedno z częściej zadawanych przez dłużników pytań, niestety strach i obawy przed wizytą komornika w mieszkaniu czy domu, wydają się uzasadnione… ponieważ komornik często zajmuje wartościowe przedmioty (sprzęt AGD i RTV), sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy dłużnik jedynie zamieszkuje pod danym adresem. Aby zrozumieć, jak działa i jak przebiega egzekucja z ruchomości, postaram się przybliżyć Ci mechanizm działania tego sposobu na egzekwowanie od dłużnika należności. Egzekucja z ruchomości krok po kroku Wielu dłużników uważa, że komornik, otrzymując od wierzyciela wniosek o wszczęcie egzekucji, rzuca wszystko i pędzi do Ciebie, aby jak najszybciej zająć sprzęty gospodarstwa domowego z Twojego mieszkania. …to nie tak Komornik nie ma czasu na takie spontaniczne wycieczki do miejsca zamieszkania dłużnika, dlatego komornik, zanim Cię odwiedzi, bardzo często zaprasza Cię do siebie, aby nawiązać z Tobą pierwszy kontakt i wypracować z Tobą jakieś warunki spłaty zadłużenia. Wizyta komornika w domu czy mieszkaniu to naprawdę ostateczność i dochodzi do niej, kiedy unikasz kontaktu z komornikiem, a sam komornik nie ma innych możliwości, aby ściągnąć od Ciebie należności. Kiedy komornik przyjdzie do domu/mieszkania? Wizyta komornika jest niemal pewna, jeśli nie pracujesz, nie masz żadnych innych dochodów, nie masz na siebie samochodu i dodatkowo nie reagujesz na pisma i wezwania komornika. Wtedy komornik, widząc, że znalazł się w sytuacji uniemożliwiającej mu przeprowadzenie egzekucji komorniczej, podejmuje decyzję, że czas na osobistą wizytę u dłużnika, w miejscu jego zamieszkania. Kolejna rzecz skłaniająca komornika do złożenia dłużnikowi wizyty to oczekiwania wierzyciela, który przecież zapłacił komornikowi zaliczkę na poczet toczącej się egzekucji komorniczej, i jak wiadomo, wierzyciel też oczekuje jakichś efektów pracy komornika… Jak więc widzisz, odwiedzanie przez komornika dłużnika w miejscu jego zamieszkania to raczej konieczność i obowiązek komornika. Komornik nie ma prawa umorzyć postępowania egzekucyjnego, mówiąc wierzycielowi: Jan Kowalski nie ma żadnych dochodów, nie ma nawet zarejestrowanego na siebie samochodu, nie ma żadnych świadczeń, które mógłbym mu zająć, w systemie OGNIVO nie znalazłem żadnych kont bankowych Kowalskiego… …nie mogę zrobić nic, muszę umorzyć egzekucję przeciwko Kowalskiemu, sorry. A wierzyciel na to: Panie komorniku, a odwiedził Pan Kowalskiego w jego domu? mieszkaniu? czy zostały podjęte jakieś działania terenowe? na co ja wpłaciłem tę zaliczkę na poczet egzekucji komorniczej? Jak widzisz, prowadzenie egzekucji przez komornika zza biurka kancelarii komorniczej nie zawsze jest możliwe, komornik po prostu musi czasami ruszyć swoje cztery litery i pofatygować się do dłużnika, jeśli ten nie daje znaku życia o sobie. Odpowiadając na pytanie: czy komornik może przyjść do domu/mieszkania dłużnika? oczywiście, że tak, jednak wizyta ta uzależniona jest od postępowania samego dłużnika. Jeśli dłużnik będzie zupełnie ignorował korespondencję od komornika, to wizyta komornika w miejscu zamieszkania dłużnika będzie niemal pewna… Pytasz też, czy komornik może przyjść do dłużnika bez zapowiedzi i uprzedzenia i czy komornik może wejść do lokalu dłużnika, którego dłużnik nie jest właścicielem, odpowiedź na oba pytania brzmi: TAK. Komornik może przyjść do lokalu, w którym mieszka dłużnik bez uprzedzenia i zapowiedzi, komornik ma także prawo by wejść do lokalu, w którym zamieszkuje dłużnik, ale nie jest jego właścicielem. W jakich godzinach komornik ma prawo wykonywać czynności urzędowe? Komornik może wykonywać czynności urzędowe w dniach od poniedziałku do soboty, w godzinach od 7 do 21. Jeśli komornik zacznie swoje czynności przed 21-wszą, to nie musi ich przerywać, jeśli miałoby to utrudnić w jakiś sposób tę egzekucję komorniczą. Warto jeszcze wspomnieć, że komornik może wykonywać czynności urzędowe w dni wolne od pracy, a także w porze nocnej, ale wtedy zgodę na to musi wyrazić prezes sądu rejonowego. Skarga na czynności komornika – wzór Skarga na czynności komornika – wzór Artykuły, które musisz przeczytać: Co może komornik a czego [NIE MOŻE] Co komornik MOŻE, a czego NIE może?! [20] pytań i odpowiedzi Czy komornik może? [ZOBACZ] jak bronić się przed egzekucją Czy komornik może… 20 najczęstszych pytań, które zadają dłużnicy! Co może KOMORNIK i jakie ma uprawnienia? UZBRÓJ się w WIEDZĘ Oceń mój artykuł: (No Ratings Yet)Loading... Barbara Sielicka2013-01-24 06:00publikacja2013-01-24 06:00Mieszkanie można ubezpieczyć od zalania, pożaru, uszkodzeń w czasie ulewy, przepięć w sieci energetycznej i wielu innych zdarzeń losowych. Ale nie w każdym przypadku umowa ubezpieczenia gwarantuje nam wypłatę pełnego ThinkstockO tym, że ochrona ubezpieczeniowa nie zawsze działa, wie wielu, którzy choć raz w życiu starali się uzyskać satysfakcjonujące dla siebie odszkodowanie od ubezpieczyciela. Skoro przez lata opłacamy składki, to w przypadku wystąpienia danego zdarzenia losowego oczekujemy stosownej rekompensaty. Niektórzy nie otrzymują jednak pieniędzy od ubezpieczyciela. Na przykład dlatego, że podczas podpisywania umowy nie zwrócili uwagi na pewne zapisy, które w przypadku wystąpienia szkody skutecznie blokują lub zmniejszają wypłacone odszkodowanie. Nasz czytelnik w liście do redakcji opisał nam swoją sytuację. W marcu ubiegłego roku podpisał on umowę z Towarzystwem Ubezpieczeń Wzajemnych TUZ. Ubezpieczył mieszkanie, w którym mieszka i którym się zajmuje na podstawie umowy użyczenia i upoważnień od właścicielki mieszkania – swojej czytelnik w trakcie zawierania umowy z agentem nie ukrywał, że nie jest właścicielem mieszkania. Agent uznał, że wszystko jest w porządku i wydał zalecenia, jak poprawnie wypełnić umowę. Dokumenty zostały podpisane, a nasz czytelnik zaczął opłacać składki. W październiku 2012 roku mieszkanie naszego czytelnika zostało zalane, zgłosił więc roszczenie o odszkodowanie. Towarzystwo podjęło decyzję o wypłaceniu odszkodowania jedynie za zniszczone ruchomości. Elementy nieruchome (które stanowią większą część szkody) nie zostały uwzględnione w wycenie z uzasadnieniem, że nasz czytelnik nie jest ich właścicielem. Zdaniem naszego rozmówcy agent podczas podpisywania umowy świadomie i z premedytacją wprowadził go w błąd. Dodatkowo to agent wypełniał mu druk umowy i zaznaczył naszego czytelnika jako zarówno ubezpieczającego, jak i ubezpieczonego.– Z tego co wiem, gdyby w rubryce z ubezpieczonym wpisał moją mamę, nie byłoby żadnego problemu. A tak płaciłem składki do bezzasadnie, jak się potem okazało, podpisanej umowy. Tracę nadzieję, że coś jeszcze można zdziałać w mojej sprawie. Niemniej chciałbym zwrócić uwagę na działanie agentów, dla których liczy się tylko prowizja – pisze się z Towarzystwem Ubezpieczeń Wzajemnych TUZ z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sprawy. Odpowiedzi udzieliła nam Justyna Woźnica z Departamentu Prawnego i Obsługi Zarządu. – Z dokumentacji zebranej w trakcie likwidacji wskazanej szkody oraz z ponownej analizy akt wynika, że Ubezpieczony nie jest właścicielem mieszkania, w związku z tym wypłacone zostało odszkodowanie za ruchomości domowe, które stanowią własność Ubezpieczonego. TUW TUZ nie mogło dokonać wypłaty odszkodowania na rzecz osoby, która nie jest właścicielem uszkodzonego mienia. Poszkodowany nie odwołał się od decyzji TUW TUZ, natomiast zgłosił roszczenia do ubezpieczyciela sprawcy – UNIQA – pisze Woźnica. Do sprawy domniemanej niekompetencji ich agenta nie chciała się odnieść. Po naszej interwencji w TUZ nasz czytelnik otrzymał telefon od pracownika towarzystwa, który zajmował się jego sprawą. – Pan w słuchawce stwierdził tak po prostu, że wypłacili tyle a tyle (trochę ponad 900 zł) i że zrobiliby dopłatę za jakiś procent części nieruchomej. Dopytywał, kto mieszka w mieszkaniu, kto płaci za czynsz, remonty itp. I uznał, że są skłonni zapłacić za malowanie, rozbiórkę i ponowny montaż szaf w zabudowie. Za podłogę nie będą zwracać, ponieważ nie jest moją własnością i nie my ją kładliśmy (jest po poprzednim właścicielu). Na moją deklarację, że koszt zakupu i położenia nowej podłogi poniosę ja, stwierdził, że w takim razie byliby skłonni wypłacić jakiś procent wartości paneli. Wspomniał o 50%, ale potem już tej kwoty nie powtarzał, jakby zastanawiał się, czy nie zaproponował za dużo – relacjonuje nasz nie padły jednak żadne konkrety. Głównie dlatego, że TUZ dopiero miał przygotować wycenę oraz dlatego, że w związku z odmową TUZ czytelnik ubiega się o odszkodowanie za część nieruchomą szkody od sprawcy szkody, to jest spółdzielni (spółdzielnia jest ubezpieczona w Towarzystwie Uniqa).Ponownie skontaktowaliśmy się z TUZ, jednak tym razem nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi ani komentarza w tej sprawie. Co na to prawnik?– Ubezpieczenie mieszkania od zalania i innych szkód jest ubezpieczeniem dobrowolnym. Dodatkowo, jak wynika z OWU, Ubezpieczającym jest osoba, która zawarła umowę ubezpieczenia, Ubezpieczonym natomiast osoba, na której rzecz umowa ubezpieczenia została zawarta: może nią zatem być zarówno Ubezpieczający, jak i inna osoba fizyczna, np. właściciel nieruchomości czy pojazdu. Możliwe jest takie ustalenie treści umowy, że w przypadku powstania szkody odszkodowanie za ruchomości zostanie wypłacone najemcy, natomiast odszkodowanie za uszkodzenie nieruchomości – właścicielowi mieszkania. Jeżeli najemca poniósłby nakłady na mieszkanie w postaci np. glazury, wymiany okien itp., możliwe byłoby również takie skonstruowanie umowy, aby odszkodowanie za uszkodzenia wskazanych rzeczy trwale związanych z mieszkaniem uzyskał najemca – wyjaśnia adwokat Marta Straszewska-Mikuła, współpracująca z Centrum Odszkodowań tego co przedstawia nam czytelnik, ubezpieczył on całe mieszkanie, włącznie ze znajdującymi się w nim ruchomościami oraz elementami stałymi (np. rolety, meble wbudowane). – Możliwie jest zatem wystąpienie do zakładu ubezpieczeń z odwołaniem zawierającym wniosek o wypłatę odszkodowania za szkodę w nieruchomości na rzecz jej właściciela (z uwagi na fakt, że czytelnik nie jest właścicielem mieszkania, nie może otrzymać odszkodowania za ten element szkody). Nie ma oczywiście przeszkód, aby właściciel przekazał otrzymane od zakładu ubezpieczeń środki czytelnikowi, aby ten mógł wykonać remont, bądź aby pisemnie upoważnił czytelnika do odbioru odszkodowania – dodaje nasz ekspert. Co z odpowiedzialnością agenta?W przypadku naszego czytelnika pojawia się również problem udzielenia nierzetelnych informacji przez agenta, przez co czytelnik zawarł „bezwartościową” ze swojego punktu widzenia umowę. Tu należy zwrócić uwagę, że za szkodę wyrządzoną przez agenta ubezpieczeniowego w związku z wykonywaniem czynności agencyjnych odpowiada zakład ubezpieczeń, na rzecz którego agent ubezpieczeniowy działa.– Agent, w zakresie tego samego działu ubezpieczeń podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej. Minimalna suma gwarancyjna to euro na jedno i euro na wszystkie zdarzenia. Ubezpieczeniem OC są objęte również szkody wyrządzone przez osoby, przy pomocy których ubezpieczony wykonuje czynności agencyjne. Jeżeli zatem agent, z którego usług korzystał nasz czytelnik przy zawieraniu umowy ubezpieczenia, jest multiagentem, czytelnik może zwrócić się o wskazanie zakładu ubezpieczeń, z którym miał on zawartą umowę ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, i wystąpić do wskazanego zakładu ubezpieczeń ze zgłoszeniem szkody powstałej na skutek działalności agenta – mówi Marta przypadku naszego czytelnika szkodą będzie poniesiona składka na ubezpieczenie mieszkania oraz kwota odpowiadająca odszkodowaniu, które nie zostało wypłacone za zalanie mieszkania z uwagi na to, że czytelnik nie jest jego właścicielem. Jeżeli nie był to tzw. multiagent, za skutki jego działań odpowiada zakład ubezpieczeń, na którego rzecz zawarł on z czytelnikiem umowę ubezpieczenia. Przeczytaj cały komentarz Marty Straszewskiej-Mikuły, adwokata współpracującego z Centrum Odszkodowań [email protected]Źródło: Malwina Wrotniak2011-04-12 06:00redaktor naczelna 06:00Jeżeli nie wiem, jak się śmiejesz, co robi twoja siostra i jeśli nie byłeś u mnie w domu, nie ma mowy o wspólnych interesach. W tym kraju praktycznie każdy ma oszczędności - mówi Mateusz Kotowski mieszkający w stolicy Wietnamu, Hanoi. Malwina Wrotniak, Panie Mateuszu, jak się trafia z NBP wprost do Wietnamu? Chciał Pan wdrażać kontakty z Azją w Banku, ale żeby się od razu przeprowadzać? Mateusz Kotowski: Z NBP do Wietnamu najlepiej jest pojechać na lotnisko, a potem samolotem... (śmiech) A poważnie - w ramach komunikacji wewnętrznej banku, co było moim zadaniem, pod wpływem kolejnych wyjazdów do Azji i z pomocą Departamentu Kadr udało mi się zorganizować zajęcia z języka mandaryńskiego... Niesamowite było to, że na początku zgłosiło się ponad 70 osób, potem grubo ponad 100... Ale to był tylko jeden z elementów. Mateusz Kotowski / Ówczesny wiceprezes NBP - prof. Rybiński - proponował rozszerzenie wiedzy ekonomistów w Polsce na temat Azji. Nie znalazło to podówczas poparcia, również w NBP. Azja była traktowana jako egzotyczna ciekawostka, czego myślę, że możemy żałować, bo teraz to Azja dyktuje warunki współpracy, a współpracą w naszym rozumieniu tak naprawdę nie jest już zainteresowana. Teraz transfer wiedzy jest dosyć jednostronny, a system ochrony informacji gospodarczych jest jak półprzepuszczalna membrana - my dajemy i nic nie dostajemy w zamian. Obudziliśmy się trochę za późno. Obudzimy się jeszcze kilka razy i będziemy równie zaskoczeni. Ja sam w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że jeżeli chce się uczyć Azji, to muszę tam pojechać. No więc pojechałem. Znam niejednego fascynata Dalekiego Wschodu, większość z nich mówi jednak o Korei, Indiach, Japonii. Skąd się Panu wziął ten Wietnam? Jak większość rzeczy na tym świecie, to kwestia przypadku. Pierwsza podróż do Azji wzięła się z rozmowy w stylu „a szkoda, że nie zrobiliśmy tego i tamtego”. Jednym z Wielkich Nierealizowanych Planów była włóczęga po Azji. W pewnym momencie przyjaciółka zapytała: no właśnie, czemu? Po godzinie bilety były zarezerwowane. To wspaniały moment, kiedy nagle, za pomocą jednego słowa zaczynasz realizować to, co zawsze było jedynie marzeniem. "Mężczyźni? Cóż... Spora ich część siedzi całymi dniami na ulicy, pijąc zieloną herbatę, paląc i jeżdżąc na motorkach." / thetaXstock Wydaje mi się, że większość naszych marzeń tworzymy w taki sprytny sposób, żeby przypadkiem nigdy ich nie zrealizować. Sam Wietnam to przypadek. Było to chyba związane z filmami, pod wpływem których byłem w tym czasie („Upadłe Anioły” Wong Kar Waia i „Cyclo” Tran Anh Hunga). Podróż zaczęliśmy od Hongkongu, potem Chiny, ale tak naprawdę Azji odpowiadającej naszym wyobrażeniom zakosztowaliśmy dopiero w Wietnamie. To miejsce zdecydowanie mniej hermetyczne, zawsze przyjaźniejsze dla turysty, którym byłem w tym czasie. Wietnam był trzeci w kolejności, ale to była pierwsza miłość. Socjalistyczna Republika Wietnamu, w oryginale: Cộng hòa xã hội chủ nghĩa Việt Nam. Cóż... Zapytam tylko: jak Pan sobie radzi z tamtejszym językiem? Różnica pomiędzy językami zachodnimi a językami Azji to przede wszystkim tonalność. Zdecydowana większość słów to pojedyncze sylaby, ale wymawiane w zależności od znaczenia z różną intonacją. My, Europejczycy, jesteśmy „głusi” pod tym względem. Na początku trudno rozróżnić i pojąć tony. A potem jest jeszcze trudniej, jeśli chce się tego używać. O ile w chińskim mamy 4 tony, to w wietnamskim 6... Oprócz tego niektóre rzeczy wymawia się w taki sposób, że boję się złapać kontuzję języka. Ja jestem na poziomie „cześć, daj ciepła herbata”. Na szczęście na co dzień pracuję w otoczeniu anglojęzycznym. Powoli chłonę i zaczynam rozumieć niuanse i żarty, ale wciąż nie palę się do wnikliwego studiowania. Ile razy był Pan wcześniej w Azji, nim został tam na dobre? Dwa razy. Pierwszy raz wspomniany Hongkong, Chiny i Wietnam, drugi raz - Wietnam i Kambodża. Teraz, za trzecim razem, już tu zostałem. To duża odwaga, żeby kupować bilet w jedną stronę. Nie było obaw? Być musiały. To wyłącznie kwestia rozumienia istoty podejmowania decyzji i istoty samych decyzji. Tak mi się wydaje. Po pierwsze nie ma znaczenia, jaką decyzję się podejmie, ważne jest tylko, że podejmując ją, bierze się na siebie wszelkie jej skutki, odpowiedzialność. Drugą rzeczą jest fakt istoty decyzji – przecież nie obcinam sobie głowy. Jeśli się nie uda, wrócę na tarczy do znajomej mi kultury i będę robić mniej więcej to, co wcześniej. Mamy samoloty, które latają w obu kierunkach. Obawy związane były z tym, co tracę. Sztuka dokonywania wyboru jest umiejętnością tracenia – tracenia tej drugiej opcji. Zostawiłem tu pracę, czego nie żałuję, ale też ludzi, których kocham. To było najtrudniejsze. Postawił Pan na Hanoi, bo zwykle stolica równa się największym możliwościom? Postawiłem na Hanoi, bo tu dają najlepszą na świecie zupę. (śmiech) W Wietnamie Hanoi to wprawdzie stolica, ale nie jest to centrum biznesu. Tu jest kultura, nauka, administracja państwowa i wszystko, co wokół tego. Robi się tu interesy na poziomie minimum krajowym albo po prostu obsługuje się obywateli, na przykład sprzedając zupę. Biznes w Wietnamie to Sajgon. W Hanoi Polacy (nie licząc polskiej ambasady) to mniej niż dziesięć osób. W Sajgonie jest ich minimum setka. Biznes. Stolica kraju to znakomity punkt wyjściowy. Znakomity i drogi. Na początku, po zderzeniu teorii z praktyką pojawił się szok cenowy? Jakkolwiek rozumiany. Tak. Cokolwiek sobie wyobrazimy, będzie zupełnie inaczej. W naszych stereotypach Wietnam to bieda, chatki, ewentualnie tandeta i „kuciak w 5 smakach”. Tymczasem porównując wartość netto przeciętnego mieszkańca Hanoi z przeciętnym mieszkańcem Warszaw,y okazuje się, że biedniejszy jest ten ostatni… "Tutaj nie działa CV ani ewentualny profesjonalizm. Tutaj liczy się to, kogo znasz." / Praktycznie nie ma tu instytucji kredytu. Nieruchomości są droższe niż w Polsce. Wprawdzie ludzie mniej zarabiają, ale o wiele więcej oszczędzają, przez co mają zdecydowanie wyższą siłę nabywczą. Każdy motor, który widzimy na ulicach Hanoi jest kupiony za gotówkę: od do USD. Każdy samochód jest co najmniej dwukrotnie droższy niż w Polsce (zaporowe cła rządu świadomego fatalnej infrastruktury, dla której większa ilość aut byłaby katastrofą). Mieszkania i domy – za gotówkę. Każdy ma oszczędności. Pieniądze cyrkulują w ramach rodzin. Do tego niskie podatki, praktycznie brak czynszów, niewiarygodna zdolność do przetrwania i stąd te wszystkie miliony sklepików w mieście. Bezrobocie tutaj to abstrakcja. Nie masz zatrudnienia? Idziesz na targ, kupujesz w hurcie 100 par kapci i łazisz z tym po mieście, aż sprzedasz. Z drugiej strony duża rotacja pracowników wpływa na jakość obsługi. To często frustruje. Tutaj wszystko jest kupione za pieniądze, które już zostały zarobione i odłożone. Tak, to mnie zszokowało. To teraz bardziej technicznie – jak Pan sobie to wszystko zorganizował – mieszkanie, pracę – żeby w miarę łagodnie wylądować w tej szokującej wietnamskiej rzeczywistości? Jakich formalności trzeba było dopełnić jeszcze w Polsce wiedząc, że zostanie w Wietnamie na dłużej? Wiza, ubezpieczenie i zdrowie. Reszta to mozolna praca. Na początku znalazłem pokój do wynajęcia per internet, w rodzinie wietnamskiej (wielojęzycznej, dziadek - dziennikarz, mama - pracownik uniwersytetu, córka studiująca na dwóch kierunkach). Wspaniali ludzie, czułem się jak w domu. Ubezpieczenie w dobrej firmie, warto zapłacić więcej, polecam firmy prawdziwie międzynarodowe z przedstawicielstwem w Azji, z listą potwierdzonych szpitali itp. 2011 to w Wietnamie Rok Kota / thetaXstock Przed wyjazdem warto się zaszczepić na żółtaczkę, ale prywatnie nie polecam zbytniej przesady. Wielu turystów przyjeżdża tu, łykając antybiotyki i tabletki antymalaryczne, przez co są permanentnie niewyspani, przemęczeni i osłabieni. Sam wprawdzie wożę duża apteczkę, w której mam strzykawki, szwy, wypełnienia dentystyczne itp., ale uważam, że istotniejsza jest świadomość tego, co jest naprawdę niebezpieczne, niż bezmyślne szprycowanie się wszelkimi szczepionkami typu szczepionka przeciw japońskiemu zapaleniu mózgu. Z pracą było trudniej. Tutaj nie działa CV ani ewentualny “profesjonalizm”. Tutaj liczy się to, kogo znasz. Na początku nie znałem nikogo. Minął rok, zajmuję się zarządzaniem projektowym, pracuję w firmie wietnamskiej z pierwszej dziesiątki biur architektonicznych w tej części Azji, zajmuję się tym, na czym się znam, cieszę się wstając do pracy każdego ranka. Rok na to pracowałem. Dziś, po tym roku, co by Pan zmienił w całej akcji przygotowawczej? Trudno mi to oceniać z perspektywy roku, to wciąż ruchomy grunt. Osiąść gdzieś, zapuścić korzenie to kwestia bardziej dekady niż roku. Oczywiście widzę, że błędem było to, jak szukałem pracy, ale z drugiej strony trudno zbudować networking życzliwych ci osób za pomocą internetu. Serwisy społecznościowe to w mojej opinii zabawki dla aspirujących. Nikt nie zaufa na podstawie profilu w sieci. Wpływowi ludzie nie używają tych narzędzi służbowo. Tak więc, gdybym wiedział to, co wiem teraz, to od razu zapukałbym do właściwych drzwi. Ale że wiedzieć nie mógłbym, to pewnie zrobiłbym to samo, co zrobiłem, może tylko trochę efektywniej – uczymy się całe życie. Wiem, że jest Pan przeciwnikiem porównywania Azji do Europy. Tyle tylko, że poprzez odniesienia łatwiej czasami zrozumieć to, co zupełnie nieznane. Faktycznie, żyje się Panu w Wietnamie tak totalnie inaczej? Tak, ma Pani rację, odniesienia to nasze jedyne narzędzie zrozumienia odmienności. Ale z drugiej strony jego niedoskonałość polega na tym, że porównując, opieramy się na znanym nam systemie wartości, a tu przecież właśnie o przewartościowanie chodzi. "Nie masz zatrudnienia? Idziesz na targ, kupujesz w hurcie 100 par kapci i łazisz z tym po mieście, aż sprzedasz." / Weźmy na przykład kolację. Tutaj to nie jedzenie, a krąg znajomych spotykających się przy garze z gotującym się rosołem. Cała ceremonia to gotowanie różnych różności. I wzajemne obdarowywanie się nimi. Czyli nie jemy, a budujemy relację. To się nazywa kolacja. Sama struktura języka i kultura Azji też ma znaczenie. Semantyka tego co i jak się tu mówi jest inna, niż to co my wiemy i znamy. Jeśli ktoś mówi “tak”, to wcale nie oznacza zgody. Nauczyłem się jak na razie jednego: porównania są dobre, jeśli istnieje wspólny mianownik. Tutaj go nie ma. Stąd frustracja turystów domagających się znanych im standardów. Przeciętnemu Polakowi Wietnam kojarzy się ze Stadionem Dziesięciolecia. Tymczasem tamtejsza gospodarka wykracza poza stadionową ofertę, ba, zdaniem niektórych wyrasta na potęgę. Zwykli mieszkańcy gotowi potwierdzić tę opinię zagranicznych inwestorów? Przeciętny Polak i jego pies mają przeciętnie trzy nogi... Wspomniałem o kwestii bogactwa i majętności wcześniej, ale spróbujmy może bardziej na przykładzie. Gdyby porównać przeciętną (z tej samej klasy średniej) rodzinę Pana Truonga z Hanoi i Pana Kowalskiego z Tarchomina w Warszawie, to wygląda to tak: Pan Truong - oszczędności 30 tys. USD, dom za 340 tys. (wartość rynkowa), 3 motory średnio po 3 tys. każdy, córka na studiach w Nowej Zelandii, miesięczne wydatki pochłaniają około 60% zarobków. Pan Kowalski - oszczędności 2 tys. USD na czarną godzinę, dom na 26-letni kredyt do spłacenia (własność banku), pomijam wartość rynkową, która w międzyczasie spadła, samochód 6 tys. na kredyt do spłacenia w 4 lata, córka w podstawówce na Tarchominie, dodatkowe zajęcia z języka angielskiego, brak ciekawych (jakichkolwiek) perspektyw emerytalnych (a jeśli zostanie kilka rat za dom do spłacenia?), wydatki miesięczne to 100% dochodów... balansując na linii spirali zadłużenia i wiecznego stresu. "Każdy motor, który widzimy na ulicach Hanoi jest kupiony za gotówkę" / fot. Mateusz Kotowski Córka Pana Truonga zaopiekuje się rodzicami, kiedy będą starzy, dostanie dom, oszczędności, będzie znała dwa języki (mandaryński i angielski), wyjdzie za mąż wyłącznie za osobę z co najmniej porównywalnym posagiem. Córka Pana Kowalskiego dostanie pracę w urzędzie miasta, nie będzie używać języka obcego, weźmie kredyt i wyjdzie za mąż za naczelnika gminy, z którym zamieszka w domu za kredyt na 30 lat...mieszkanie po rodzicach wolne od hipoteki odziedziczą dopiero wnuki... Ekonomia to również stan umysłu i zasady społeczne. W Stanach, kraju superkapitalistycznym, strata prywatnego banku pokrywana jest z pieniędzy podatników (tzw. bailout). Taki trochę socjalizm… W Wietnamie, kraju socjalistycznym, masz dokładnie tyle, ile zarobisz, wygenerujesz, odłożysz. Państwo ci tego nie zabiera. Taki trochę kapitalizm… Wyczytałem w jakimś raporcie PricewaterhouseCoopers, że Hanoi to najdynamiczniej rozwijające się miasto na świecie (w odniesieniu do PKB). Nie wiem, czy tak faktycznie jest, ale rozwój widać i to bardzo. Nowe dzielnice biznesowe powstają tu szybciej niż budynki w Polsce, nie wspominając o autostradach. Owszem, infrastruktura jest absolutnie niedopasowana do rosnących w tym tempie potrzeb, ale ze spokojem patrzę w przyszłość tego regionu - jeśli będzie to naprawdę potrzebne, to coś wymyślą, a potem natychmiast to zrobią. Skoro już jesteśmy przy inwestycjach i interesach - jak silna dalekowschodnia kultura i tradycja objawia się w korporacyjnych zwyczajach i biznesie? Rozmów tutaj nie prowadzi się w znanym nam zwyczaju: „Dzień dobry, robię to i tamto, to moja oferta, proponuję tyle i tyle, proszę zadzwonić, do widzenia”. Tutaj interesy zaczyna się od wprowadzenia, które wyjaśnia, na ile jest to zaufana osoba. Potem rozmowy dotyczą wszystkiego, ale nie istoty biznesu. Rozmawia się tu o rodzinie, kraju, pieniądzach, ludziach itp. Po jakimś czasie zaproszenie na karaoke czy do domu, co oznacza wyróżnienie i wtedy pod koniec można wspomnieć o możliwości robienia wspólnych interesów. Nie rozumieją tego Europejczycy, którzy wpadają jak grom do biura i chcą od razu oferować. Jeżeli nie wiem, jak się śmiejesz, co robi twoja siostra i jeśli nie byłeś u mnie w domu, to nie ma interesów. Inna jest też forma komunikacji. Dla nas bardziej chaotyczna, ale zdecydowanie pełniejsza w szczegóły i niuanse… Nie polecam przyjazdu z biegu, żeby wejść na tutejszy rynek. Polecam zaznajomienie się z kulturą. A jak to w ogóle jest z pracowitością u Wietnamczyków? Ludzie są tu pracowici. Chociaż poprawka: kobiety są pracowite, od rana do wieczora na etacie, wieczorem zajmują się domem, gotują, sprzątają, opiekują się dziećmi. Mężczyźni? Cóż... Spora ich część siedzi całymi dniami na ulicy, pijąc zieloną herbatę, paląc i jeżdżąc na motorkach. W azjatyckim niebie twoja żona jest Wietnamką, w azjatyckim piekle masz męża Wietnamczyka. Fakt, to generalizm, bo elitę kraju stanowią jednak mimo wszystko mężczyźni, ale to relatywnie niewielka grupa. Uderza hierarchiczność patriarchalna, naleciała z kultury chińskiej. W chińskim alfabecie znak, który przedstawia człowieka i mężczyznę jest taki sam: dwie kreski symbolizują stojącą postać. Znak, który oznacza kobietę jest podobny do Z: oznacza postać, która zbiera ryż lub klęczy przed mężczyzną... ale to się powoli zmienia. Taki układ najdłużej pozostanie pewnie w miejscach podobnych do Sa Pa. To podobno takie wietnamskie Zakopane, z zapierającymi dech górskimi widokami na pola ryżowe i mieszkańcami w ludowych strojach. Ale inna część kraju chyba przyłączyła się już do biegu po amerykański styl życia? Tak, daje się to zaobserwować. Podejrzewam, że iPhone’ów w Wietnamie jest kilka razy więcej niż w Polsce i to nie tylko ze względu na liczbę ludności. Marka osiąga tutaj rangę kultu… Czy Wietnamczycy, zdaniem Pana, dadzą się łatwo skusić na zachodni styl życia? I tak, i nie. Zeklektyzują – wezmą, co będzie OK, resztę zignorują. Połączą ichnią tradycję z tym co praktyczne. To jak z kuchnią francuską, która przybyła do Wietnamu - mamy bagietki, pate, ale to tylko jeden z elementów kuchni. Ten eklektyzm rządzi w każdej sferze życia czy niektóre dążenia Wietnamczyków są tradycyjne i od lat niezmienne? Trudno mi wejść w umysł Wietnamczyka, mogę tylko powiedzieć, o czym mówią, że marzą. Nihil novi - samochód, dużo pieniędzy, rodzina, jeszcze więcej pieniędzy, nowszy iPhone. Ale co ciekawe – także ślub i dobra, tradycyjna żona, mąż. Zaznał Pan już w Wietnamie smaków, kolorów, obrazów. Czego jeszcze nie zdążył? Gdybym wiedział, czego nie zaznałem, to bym pewnie właśnie tego zaznawał. (śmiech) Rok to mało, żeby dobrze poznać kraj. Ale wystarczy, żeby doświadczyć wszystkich ważniejszych aspektów kulturowych. Religii, polityki, ekonomii, roli rodziny, stylu życia, subkultury, codziennych zwyczajów. Problem polega na tym, że ja wciąż tkwię w zawieszeniu pomiędzy światem turystów, którzy są tu tylko na chwilę i oglądają wersję demo a mieszkańcem, który ma tu dom. Nie będę nigdy w pełni częścią tej społeczności, ze względu chociażby na kolor skóry, ale mogę się faktycznie nieskończenie zbliżać do zrozumienia istoty tej rzeczywistości. Czego sobie szczerze życzę. Dziękuję za Sprzedaż Wynajem Pierwotny Firmy i usługi Blog Cenniki Kup abonament Nowe Nowe mieszkania na sprzedaż Nowe domy na sprzedaż Popularne lokalizacje Mieszkania na sprzedaż Warszawa Mieszkania na sprzedaż Wrocław Mieszkania na sprzedaż Kraków Mieszkania na sprzedaż Poznań Mieszkania na sprzedaż Gdańsk Mieszkania na sprzedaż Łódź Mieszkania na sprzedaż Katowice Mieszkania na sprzedaż Radom Mieszkania na sprzedaż Białystok Mieszkania na sprzedaż Olsztyn Popularne lokalizacje Mieszkania do wynajęcia Warszawa Mieszkania do wynajęcia Wrocław Mieszkania do wynajęcia Kraków Mieszkania do wynajęcia Poznań Mieszkania do wynajęcia Gdańsk Mieszkania do wynajęcia Łódź Mieszkania do wynajęcia Katowice Mieszkania do wynajęcia Radom Mieszkania do wynajęcia Białystok Mieszkania do wynajęcia Olsztyn Popularne lokalizacje Nowe mieszkania Warszawa Nowe mieszkania Wrocław Nowe mieszkania Kraków Nowe mieszkania Poznań Nowe mieszkania Gdańsk Nowe mieszkania Łódź Nowe mieszkania Katowice Nowe mieszkania Radom Nowe mieszkania Białystok Nowe mieszkania Lublin › Mieszkania do wynajęcia › dolnośląskie › Wrocław › Kowalska Brak wyników spełniających Twoje kryteria wyszukiwania WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE WYRÓŻNIONE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE OBEJRZANE Chcesz otrzymać powiadomienia o nowych ofertach w tej kategorii? Zostaw swój adres e-mail, a my wyślemy Ci powiadomienie o nowych ofertach pasujących do Twoich preferencji. Nie znalazłeś jeszcze swojej wymarzonej nieruchomości?Określ swoje oczekiwania i otrzymuj dopasowane oferty. Niech agenci szukają z Tobą! - Najnowsze artykuły Jak dbać o panele podłogowe? Łóżko tapicerowane do sypialni. Jakie wybrać? Odwlekanie decyzji o zakupie mieszkania może słono kosztować. Średnio 37 tys. zł rocznie Dom od słynnego architekta w cenie przeciętnego domu? Nowy pomysł Koniecznego Płacą 1500 zł miesięcznie za mieszkanie, które zajmuje ktoś inny. Batalia o lokal trwa 15 lat Koszt utrzymania mieszkania rośnie od początku roku bardzo gwałtownie. Co się dzieje? Dzicy lokatorzy w Lublinie zajmują lokale, w których ktoś już mieszka. 'Sytuacja jest kuriozalna' To jeszcze nie czas na "Last Christmas", ale na najem domku na sylwestra już tak W Sochaczewie mieszkanie można wykupić za 1 proc. ceny. Jeśli odbierasz 500 plus "Domki" z patyczków i szczątków. Sześć dowodów na to, że owady, pająki i ptaki to architekci doskonali Sposób na drożejące nieruchomości. Budowa bloku "jednorodzinnego" na mikroskopijnej działce Nowy hotel w Zakopanem. 150 m od Krupówek. Fani sportu rozpoznają to miejsce Możesz sprawić, aby najlepsi agenci szukali dla Ciebie i za Ciebie! Włączone! Możesz mieć pewność, że nie przegapisz żadnej interesującej oferty. Od teraz codziennie rano dostaniesz listę dopasowanych do Twoich preferencji najnowszych ofert prosto na swoją skrzynkęe-mail. Co teraz? Zrelaksuj się lub przejrzyj listę pasujących ofert, które do tej pory trafiły na nasz serwis. Być może wśród nich będzie ta, która Cię zainteresuje! Przejdź do listy ofert Skontakuj się

pan kowalski chciał ubezpieczyć mieszkanie